Silesiarace
photo

Miasteczko Śląskie 2017

Prezentujemy relację uczestnika imprezy na trasie PROFI - Mateusza Cieślickiego.

"Impreza w każdym szczególe była świetnie zorganizowana i stanowiła nie lada wyzwanie. Wg mnie Silesia Race to jedna z ciekawszych imprez na orientację w południowej Polsce..."

Weekend na przełomie września i października postanowiłem spędzić na rajdzie przygodowym Silesia Race z bazą w Miasteczku Śląskim. Impreza ta była reklamowana już od wielu miesięcy…. i jak się okazało zdecydowanie nie była przereklamowana :). Z kolegą Krzyśkiem w zespole wystartowaliśmy na najambitniejszej trasie czyli wieloetapowym PROFI. Start tej trasy był o północy w nocy z piątku 30 września 2017 na sobotę 1 października 2017 roku. Pierwszym etapem był pieszy prolog po najbliższej okolicy bazy, terenie Miasteczka Śląskiego. Do zaliczenia było 6 punktów (oznaczenia od A do F). Nie poszło nam na tym odcinku idealnie – początkowo nie zauważyliśmy punktu zaznaczonego na samej górze mapy, przez co źle dobraliśmy kolejność miejsc do zaliczenia i straciliśmy trochę czasu.

photo

Po prologu ruszyliśmy na drugi etap tzw. rowerotrek. Na tym etapie jeden członek zespołu mógł się poruszać rowerem a drugi pieszo. Można się było zmieniać dowolną ilość razy, ale cały czas wędrując razem. Z Krzyśkiem obraliśmy wariant zmiany co 3 km, a więc po 3 kilometrach biegu następowały 3 km odpoczynku na rowerze. I tak przez 35 km. Poza jednym nastręczającym wszystkim problemów punktem zlokalizowanym koło budowanej autostrady, raczej bez trudu znajdowaliśmy każde miejsce. Przedzieraliśmy się przez lasy i pola w okolicy Ożarowic i nawet przy samym lotnisku w Pyrzowicach. Rowerotrek był ciekawym pomysłem na etap rajdu… ale mocno męczącym. Pod koniec etapu, nad ranem miałem dość a przed nami jeszcze bodajże 6 etapów .

photo

Rowerotrek kończył się nad zalewem w Przeczycach, po którym pływaliśmy kajakiem 8km, żeby zaliczyć kolejne punkty. Po wyjściu z kajaków i posileniu się własnym prowiantem ruszyliśmy w dalszą drogę już na dwóch rowerach (organizator po jednym rowerze na zespół przewoził na Przeczyce). Tym razem wędrowaliśmy po lasach pomiędzy Brudzowicami a Miasteczkiem Śląskim. Był już piękny, słoneczny dzień i dookoła urocze krajobrazy. Po drodze musieliśmy znaleźć opuszczoną w lesie kopalnie, pływać na pontonie (packrafting) po zbiorniku wodnym „Gierzyna”.

photo

W końcu dotarliśmy na kolejny odcinek kajakowy – tym razem po zalewie Nakło Chechło. Przewiosłowaliśmy tam 5 km w otoczeniu spacerowiczów i wypoczywających nad tym ładnym jeziorem. Następnie czekał nas 18 – kilometrowy trekking. Mieliśmy już w nogach trochę kilometrów ale dziarsko biegiem ruszyliśmy. Mieliśmy tu do zaliczenia tylko 4 punkty… ale ich rozmieszczenia dało nam w kość Pod koniec etapu ledwo truchtaliśmy, wcześniej przedzieraliśmy się przez chaszcze i rowy melioracyjne. Na ostatnich metrach tego etapu przypuściliśmy nawet lekki sprint…. bo jakże to może nas wyprzedzić zawodniczka z trasy Open?:) (pozdrawiamy).

photo

Gdy wróciliśmy nad Nakło – Chechło, kwadrans poświęciliśmy na jedzenie i około 18 godziny (na zegarze i zarazem 18 godzinie rywalizacji) wyruszyliśmy na 50-kilometrowy odcinek rowerowy z bonusem w postaci odcinku leśnego na dodatkowej mapie. W Tarnowskich Górach organizator umiejscowił jedno z bardziej wymyślnych zadań. W zaznaczonym na mapie okręgu mieliśmy znaleźć ulicę Szwedzką, a następnie znaleźć blok z nazwiskiem na domofonie „FRANKE”, mając jedynie podpowiedź, że suma numeru bloku i mieszkania daje liczbę 10 (np. 1/9, 8/2 itp.). W taki sposób odnaleźliśmy punkt w mieszkaniu rodziców głównego szefa imprezy Po miłym przyjęciu i poczęstunku ruszyliśmy znów w podtarnogórskie lasy.

photo

Tam czekał nas kolejny ciekawy odcinek. na dodatkowej mapie mieliśmy 15 punktów w lesie i mogliśmy się w ramach zespołu nimi podzielić i podbić wszystkie na w sumie dwóch kartach. Wymagało to poza dobrą orientacją (było już ciemno) także przemyślnej taktyki. Dzięki temu był to najciekawszy odcinek rajdu i chwalony przez wszystkich zawodników, z którymi rozmawiałem Mimo zmęczenia i niewyspania zawalczyliśmy, żeby odnaleźć jeszcze dwa punkty i ostatecznie o 1 w nocy, a więc już w niedziele dotarliśmy na metę – 2 godziny przed limitem czasu.

Bilans imprezy to: 43 km pieszo, 125 km rowerem, 13 km, kajakiem, 25 godzin nieprzerwanej rywalizacji, 43 (w moim przypadku) godziny bez chwili snu i 52 odnalezione punkty (a więc wszystkie). W trzecim starcie w SilesiaRace, po raz pierwszy udało nam się ukończyć trasę w limicie czasowym i ze wszystkimi odnaleziony punktami Tylko około dziesięciu, na chyba 25 ekip z trasy PROFI udała się ta sztuka Musze przyznać, że impreza w każdym szczególe była świetnie zorganizowana i stanowiła nie lada wyzwanie. Wg mnie Silesia Race to jedna z ciekawszych imprez na orientację w południowej Polsce, dzięki pomysłowości organizatorów na tej imprezie nie można się nudzić… i trudno ją sobie odmówić nawet jak się ma wygrany voucher na inną imprezę orieenteringową w tym samym terminie, jak ja miałem tym razem

Organizatorzy

---------------------

Partnerzy